Kiedy byłem mały, któreś z rodziców przeczytało mi książkę Stevensona – i pamiętam do dziś, jak strasznie się wtedy bałem. Zwłaszcza w pierwszych rozdziałach, których atmosfera jest mroczna i jakby gorączkowa. Potem wracałem do „Wyspy skarbów”, żeby przeczytać ją dzieciom i teraz, choć już mnie nie przeraża, to nadal bardzo ją lubię.
Kiedy zgłosił się do mnie pewien wydawca i zaproponował zilustrowanie „Wyspy”, bez wahania zaokrętowałem się na „Hispaniolę”. Powstały w ten sposób zamieszczone poniżej ilustracje, wydawca przyjął je, wypłacił mi umówioną gażę ( „Talary! Talary!” )… ale niestety książka się nie ukazała. Powód jest mi nieznany ale ponieważ już trzy lata mijają, jak moje ilustracje odpłynęły i nic nie zapowiada, by miały się ukazać, postanowiłem przynajmiej umieścić je tutaj.